Klub Atelier Natury - Odżywczy mus malina - Nacomi
Cześć :)
Tak jak wczoraj zapowiedziałam, dziś przyszła pora na moją opinię o nowości Nacomi - musie malinowym do ciała, który do testów otrzymałam dzięki członkostwu w Klubie Atelier Natury. Uwielbiam zajadać się malinkami, więc jak do wyboru był 1 z 4 musów - Ciasteczko, Malina, Borówka, Mango - postawiłam na Malinę :) Nie mogłam się doczekać przesyłki, po otwarciu - zapach cudowny! A jak moje pozostałe wrażenia? Zapraszam dalej.
Nacomi - Mus do ciała odżywczy - Malina
Od producenta:
NATURALNE SKŁADNIKI ZMIESZANE W OWOCOWYM, LEKKIM MUSIE DO CIAŁA- MALINA
Specjalnie wyselekcjonowane surowce.
W miękkiej musowej konsystencji odnajdziesz:
Masło shea - wygładza i nawilża, nadaje skórze miękkości,
Olej avocado- zwany olejem 7 witamin (A-B-D-E-H-K-PP),
silnie nawilża, ożywia naskórek,
Olej inca inchi- odbudowuje uszkodzone tkanki, zwiększa
ich elastyczność i pobudza odbudowę kolagenu,
Olej słonecznikowy- wzmacnia barierę skórną, zmiękcza
i nawilża,
Ekstrakt z jabłka- działa ochronnie na komórki skóry,
przeciwutleniająco, pobudza odnowę naskórka,
Alkohol cetylowy- pomaga dostać się cennym składnikom
w głąb skóry,
Witamina E- chroni przed wysuszeniem oraz
osłabieniem elastyczności naskórka.
SKŁAD:
Z tego co widzę to skład jest przyjazny? Do tego mus nie jest testowany na zwierzętach,a na jego zużycie mamy 6 miesięcy :)
(jeszcze moje stare pazurki na foto)
MOJA OPINIA:
Opakowanie to mały plastikowy słoiczek z metalową nakrętką o pojemności 150 ml. Przez przypadek spadł mi w łazience i nic mu się nie stało, więc jest solidnie wykonane. Szata graficzna bardzo kusząca do zakupów! Dodatkowo zabezpieczone wieczkiem, które lubi się odkręcać razem z nakrętką, dlatego od razu je wyrzuciłam ;)
Zapach - boski! malinowy, bez żadnej nuty chemii, siedzę i piszę post, do tego mus stoi koło mnie i go wącham :P Na ciele bardzo długo się utrzymuje - wsmaruję wieczorem, a rano jeszcze go czuję!
Jak widać kolorek różowiutki :)
Konsystencja - już patrząc przez opakowanie i widząc te pęcherzyki powietrza ma się wrażenie, że będzie lekka, po otwarciu również tak wygląda :) Ale po kontakcie z palcami staje się treściwsza i przechodzi w olejek do ciała.
Działanie, bo podejrzewam, że ono Was najbardziej interesuje :)
Mus stosowałam wyłącznie wieczorem, a dlaczego, o tym w dalszej części. Rano skóra była widocznie nawilżona, odżywiona i elastyczna, miękka w dotyku.
Pomimo, że moja skóra nie jest jakoś szczególnie wymagająca, tu widocznie stan jej się poprawił!
Pomimo, że moja skóra nie jest jakoś szczególnie wymagająca, tu widocznie stan jej się poprawił!
Wydajność musu jest bardzo dobra - po 2 tygodniach prawie codziennego stosowania, zużyłam dopiero 1/3 opakowania.
Wyjaśnię dlaczego stosować polecam tylko wieczorem - otóż z racji tego, że mus zmienia się w olejek - pozostawia na skórze tłustą warstwę... Niestety, ja nie lubię takiego efektu na skórze! Wybieram kosmetyki, które bardzo szybko się wchłaniają, tutaj tak nie było i mnie rozczarowało. Do tego rozsmarowanie wcale nie było takie proste jakby się wydawało - czy to po musie czy olejku - bo jedno i drugie powinno gładko sunąć po ciele, czyż nie?
Za każdym razem, mimo, że dużo nie brałam musu, nie wchłaniał się (w łazience po kąpieli jeszcze zajmuję się twarzą, więc w tym czasie oczekuję wchłonięcia kosmetyku nałożonego na ciało), zakładam piżamkę, idę spać, a rano w większości wytłuszczona :/
Kolejno brałam mniej musu, rozpuszczałam w dłoni i wcierałam w nogi - efekt? Tępe i ciężkie smarowanie, namachałam się trochę :P
Wpadłam w końcu na bloga Eweliny, która w sobotę pisała tutaj o musie ciasteczkowym, przy okazji przypomniało mi się, że już pora na moją recenzję!
Poradziła mi 2 sposoby aplikacji musu:
- punktowo w kilku miejscach i dopiero rozsmarować
- na mokrą skórę zaraz po kąpieli, a potem się dopiero wycierać
Powiem, że oba okazały się strzałem w 10!
Punktowo idzie troszkę opornie, ale dość szybko i nie ma tak dużej tłustej warstwy, która zdąży się wchłonąć w czasie dbania o twarz.
Na mokro jeszcze lepiej, i nie obawiajcie się, że wszystko wsiąknie w ręcznik, wystarczy nieco lżej się wycierać i od razu można się ubrać :)
Tak więc jeśli macie ochotę poczuć się malinowo i dać skórze to co potrzebuje, zapraszam na stronę sklepu http://ateliernatury.pl/ do zakupu musu malinowego tu >KLIK<.
Cena 25 zł / 150 ml - w tym przypadku wydaje się być adekwatna do działania.
Ja dzięki odpowiedniej aplikacji na ciało pokochałam ten mus! Bo niestety nasze początki były trudne.
Cieszę się, że dzięki Klubowi mogłam testować ten mus.
Miał ktoś z Was ten mus? Co sądzicie o takiej formie kosmetyku do ciała?
Duża wydajność jak na tak małe opakowanie, mus rzeczywiście wygląda na lekki ma przyjazny skład.
OdpowiedzUsuńChciałabym! Już sobie wyobrażam zapach :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym go wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie wyglada ten mus ,jak taka pianka delikatna
OdpowiedzUsuńWygląda jak malinowy jogurt :)
OdpowiedzUsuńJak taki fajny to może warto sie na niego skusić.
OdpowiedzUsuńprezentuje sie bosko :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o wcieranie musów, balsamów, masełek, to jest strasznym leniem. Może dlatego, że skóra nie wymaga dużo. Ale jeśli coś wcieram, to chętniej robię to, gdy zapach mnie urzeka.
OdpowiedzUsuńMus wygląda interesująco, uwielbiam zapach malin. Może kiedyś się na niego skuszę.
Triki aplikacji kosmetyku też warte zapamiętania.
cieszę się, że rady się przydały :) na wszystko trzeba znaleźć odpowiedni sposób :)
OdpowiedzUsuńOstatnio wiele osób o tych musach opiszę :) Też bym wybrała malinowy :) Ja bym go z chęcią wypróbowała na mokro :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak pachnie mus ciasteczkowy :))
OdpowiedzUsuńja też nie lubię gdy kosmetyk pozostawia tłusta warstwę na skórze :(
zapach musi byc naprawde super:)
OdpowiedzUsuńwydajny i fajnie się prezentuje, zaciekawił mnie i to bardzo :)
OdpowiedzUsuńcudnie się prezentuje:)
OdpowiedzUsuńSzczęściara z Ciebie, że udało Ci się go wygrać:) Ja czaiłam się na wersję ciasteczkową.
OdpowiedzUsuńszkoda ze zostawia tłustą warstwę to odrazu mnie zniechęca;)
OdpowiedzUsuńale zapach musi byc genialny :)
dlatego najlepszym wyjściem jest opcja smarowania się na mokro :) wtedy mamy pewność,że tłustej warstwy nie będzie
Usuńmalinki <3
OdpowiedzUsuńLubię takie owocowe musy do ciała :)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo "smakowicie" :) Z chęcią bym go wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńkusi!
OdpowiedzUsuń___________________
a u mnie?
MacDonald Chips w stylizacji
Nie znam go, ale zaintrygowałaś mnie tym postem. :) Chętnie przy okazji wypróbuję. :)
OdpowiedzUsuńZe względu na tak świetne działanie i urzekający zapach malin muszę go mieć :)
OdpowiedzUsuńTłusta warstwa mi zupełnie nie przeszkadza ;)
ale bym go chciała! maliny są moimi ulubionymi owocami, ale tłusta warstwa i lepiąca się piżama? :/
OdpowiedzUsuńNie używałam go nigdy xD
OdpowiedzUsuńZapraszam:
unnormall.blogspot.com
wydaje się być fajny ☺ chętnie bym wypróbowała ☺
OdpowiedzUsuńRównież polecam ten mus, zapach obłędny i fajna konsystencja :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://mishmashbeautyandlife.blogspot.com/
Ja właśnie zamówiłam ten mus ale teraz zaczęłam obawiać się jego aplikacji :)
OdpowiedzUsuńA ja ten mus wręcz uwielbiam! Ten zapach <3
OdpowiedzUsuńOdżywczy mus malina,ale nigdzie w składzie nic nie ma z maliny
OdpowiedzUsuńNacomi to? ;) Maliny kocham pod każdym względem. Ale UWAGa! w domu robię sobie często maseczki z owoców sezonowych np. malin, tutaj dokładny sposób wykonania: http://www.jestemfit.pl/artykuly/uroda/domowa-walka-z-przesuszon%C4%85-sk%C3%B3r%C4%85 Polecam, bo wychodzi niedrogo, a efekty są super!
OdpowiedzUsuń