Błahy incydent - Justyna Edmondson

Cześć!
Przychodzę z recenzją książki innej niż do tej pory czytałam. To taka, która trafia do naszego wnętrza i zostaje w nas na bardzo długo. 

Czy zastanawialiście się kiedyś jak jeden błahy incydent może wpłynąć na nasze życie? 


"Nigdy nie wiadomo, kiedy małe wyodrębnione zdarzenie przemknie niezauważone, a kiedy zapoczątkuje szereg innych, które będą pączkowały i mnożyły się jak bańki mydlane. Tereska też nie wiedziała i w swoim małym jak garstka sercu nie podejrzewała nawet, że wyrzucając kota przez okno, ojczym spowoduje to, co spowoduje."




Błahy incydent - Justyna Edmondson



Na granicy dźwięku i ciszy…
Na granicy dźwięku i ciszy powstaje melodia życia. Krysi, która musiała dorosnąć, by stać się dzieckiem, Aliny, która raniąc się, próbowała zacząć być, Teresy otulonej kotami niczym całunem, Janusza, który tak długo przyjmował życie, jakim było, że je zgubił, i Edwarda, otwierającego swoim eufonium dawno zatrzaśnięte drzwi do ludzkich serc.
Błahy incydent to powieść o umieraniu i narodzinach, spotkaniach i odchodzeniu, o smutku i sile istnienia, o miłości wreszcie i przepełniającej życie muzyce, napisana językiem tak plastycznym i sensualnym, że miejscami aż boli.
Justyna Edmondson – żyje w Warszawie razem z mężem, trzema synami, dwoma psami, trzema kotami i żółwiem. Weganka i żeglarka. Kocha ciszę i morze, ale też gwar, teatr i muzykę.
Premiera: 20.02.2019 r. 


"Błahy incydent" Justyny Edmondson to książka przepełniona bólem.
Bólem po stracie najbliższej osoby. Bólem, który codziennie nas trawi i sprawia, że zamykamy się przed otoczeniem, obarczamy winą i nie umiemy sobie wybaczyć. Ból fizyczny zagłusza ten psychiczny. 

Tęsknotą. Tą za miłością drugiej osoby. Bo nie zawsze to, że jesteśmy razem oznacza miłość i oddanie. To tęsknota za bliskością, rozmową i zrozumieniem. Każdy potrzebuje drugiej osoby by móc funkcjonować, mieć dla kogo wrócić do domu, spotkać te oczy i spleść ze sobą dłonie. By codzienność nie była tylko zwykłą codziennością, ale wracając do domu poczuć ciepło życia rodzinnego. Inaczej wraca się do domu ze świadomością, że ktoś na nas czeka z ustęsknieniem, a inaczej, gdy ktoś w tym domu trzyma nas ciągle na dystans.

Ale mamy też miłość. Bezwarunkową, pełną wiary, całkowicie oddaną jak miłość matki do syna. Teresa poświęciła się całkowicie dla Edwarda, który nie mogąc znieść swojego życia i pochodzenia, zostawił matkę i zamknął drzwi. 


"Był głazem. Skałą. Wyprutym z emocji i empatii człowiekiem, który odciął się od najgłębszego uczucia w swoim życiu tylko dlatego, że nie był w stanie zrozumieć prawdziwej miłości. Miłości bez warunków. Miłości bez oczekiwań i założeń. Miłości, która wybacza, nie ocenia, nie przynosi wstydu. Nigdy nie zrozumiał i nie pojął, kim była jego matka i jak bardzo go kochała. Teraz już było na to za późno. Teraz mógł już tylko cieszyć się okruchami uczucia, które w dalszym ciągu były obecne wokół niego."


I zdeptaną, odrzuconą...gdy Alina mówi jedno zdanie do Janusza i Edwarda, którzy byli gotowi zrobić dla niej wszystko: "To nie jest twoje dziecko". To zdanie było początkiem końca...

Nadzieja, która zawsze umiera ostatnia... 
Syn wracający do domu po ponad 20 latach, jedzie z nadzieją, że wreszcie powie "Mamo wróciłem" i zostatnie z nią do końca, powie jak bardzo ją kocha i jak tęsknił.
Mąż, który czeka aż żona wpuści go do swojego serca.
Ona czekająca na dziecko z nadzieją, że wszystko się odmieni.


"Zapomniała z tego wszystkiego, jak to jest. Jak to jest żyć. Zamotana w samą siebie nie potrafiła przez tyle lat po prostu żyć.(...)Jędrek pootwierał klapki, włazy, okienka, szczeliny i teraz zachłystywała się nowymi doznaniami, jakby przyszła na świat razem ze swoim synem."







Nie wiem czemu, ale najbardziej moja uwaga skupiła się na Alinie. Była cierpieniem, żalem, wstydem, strachem. Okazywała wszystkie złe uczucia. Męża Janusza traktowała oschle, oczekiwała adoracji i wzniesienia na piedestał, a sama nie dawała mu nic, zadawała tylko ból. Zmieniła się bardzo po urodzeniu syna, obrót o 180 stopni. Zaczęła kochać siebie, poznawała życie od nowa. Szkoda tylko, że wszystko po tym jak straciła bezpowrotnie Janusza...
Janusz natomiast był ofiarą losu, nigdy o nic nie pytał, nic nie chciał wiedzieć, aż w końcu trochę oszalał.


Cieszę się, że dzięki Dorocie z Przeczytanek miałam styczność z tą powieścią. Nie spodziewałam się tak ciężkich tematów tutaj poruszanych. Tytuł sugerował coś lekkiego, a dostałam trudne życiowe problemy, z którymi często musimy sobie poradzić najpierw wewnętrznie i zaakceptować życie jakie otrzymujemy od losu. Śmierć bliskiego nie zawsze jest końcem, bywa początkiem życia, którego sami byśmy nie rozpoczęli, popycha nas do działania i sprawia, że odnajdujemy w sobie siłę, o której nawet nie wiedzieliśmy.



Wydawnictwo Oficynka klik -> klik


Lubicie książki, które dają do myślenia i poruszają życiowe tematy?

Buziaki :*




Komentarze

  1. Życiowe tematy i poruszające emocje, to to, czego szukam w książkach, więc zapisuję sobie tytuł. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeden z lepszych wpisów. Dobrze się to czytało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję za takie słowa, to dla mnie bardzo dużo znaczy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciężka tematycznie historia, jednak warto sięgnąć po nią.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka, która poruszy nie jedno serce. Trafna i ładna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z chęcią poznam tę książkę. Już dawno takiej tematyki nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałem, bardzo polecam każdemu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś :) Zostaw po sobie jakiś ślad :) Całuję :*