Najprawdziwsza fikcja - Bianka Kunicka - Chudzikowska

Hej kochani!
Cały dzień zbierałam się do tej recenzji. Przyznam szczerze, że nie wiem jak ją ugryźć. 


"Najprawdziwsza fikcja" 
Bianka Kunicka - Chudzikowska


Mam na imię Zofia
Jestem postacią fikcyjną. W pewnym sensie powstałam tu i teraz. Urodziłam się bez bólu, już dorosła, z bagażem doświadczeń moich, choć przeze mnie nieprzeżytych. Istnieję, dysponując wspomnieniami z własnego niebytu. Ból za to pewnie zrodzi się później wraz z kreowaniem przyszłości. Moją osobowość, z góry narzuconą przeszłość i czekającą mnie przyszłość dokładnie poznam wkrótce...
"Najprawdziwsza fikcja" to niezwykła opowieść o ludzkim trudzie wyłaniania się z niebytu i odkrywaniu własnej tożsamości.  


Pierwszy raz spotkałam się z książką, w której postać fikcyjna jest tak świadoma swojego JA. Jednocześnie daje nam odczuć, że w życiu realnym jak i nierealnym czasu mamy niewiele, aby w pełni je wykorzystać.

Nie ma Was, nie żyjecie... Nagle budzicie się w jakimś ciele. Nie macie wspomnień. Po prostu pojawiacie się tu i teraz, nie ma "kiedyś". W pewnym sensie przejmujesz czyjąś tożsamość. Tak właśnie "rodzi się" Zofia, tytułowa bohaterka książki Najprawdziwsza fikcja

Autorka określana jest mianem "Murakami w spódnicy". Szczerze, nie wiedziałam co to oznacza. Musiałam zasięgnąć google i już co nieco się dowiedziałam. Z chęcią sięgnę po twórczość pana Haruki Murakami i dowiem się więcej o jego stylu pisania. Wracając jednak do powieści pani Bianki.

Polubiłam Zofię. Była / jest (bo się jeszcze na mnie obrazi) postacią, która jakby nie patrzeć ma swoje życie. Choć posiada cudze odczucia, ma już jakieś narzucone zasady postępowania, ale jest odważna i spontaniczna. Jest taką kobietą, którą mam wrażenie, wiele z nas chciałoby być. Zofia to taka nasza wewnętrzna wojowniczka. Robi to na co ma ochotę, nic jej nie ogranicza, no może to jak ją wykreuje pisarka, bardzo się buntuje i głęboko się zastanawia czy ma właściwie wpływ na to co się w jej życiu dzieje. 

Ciekawym elementem powieści jest wplatanie rozmów między autorką, a postacią przez nią wykreowaną. Czasami jest zabawnie, czasami poważnie, a czasami namiętnie... Zawsze gdy tylko coś się dobrze układało i Zofia była pełna nadziei, pisarka serwowała jej coś nowego, co burzyło piękny świat. 


"- Nawet ty nie jesteś tak głupia, żeby nie zrozumieć w końcu, że tutaj robię, co chcę, bez konsekwencji - powiedziała zirytowana.
- No i widzisz, tu się właśnie nie zrozumiemy, bo mój real nie jest nim dla ciebie i odwrotnie. Twój rzekomy brak konsekwencji tutaj sprawia, że ja je ponoszę za ciebie wskutek tego, co tu wymyślasz. To, co dla ciebie jest fikcją, dla mnie jest bardzo realne. Zresztą dla każdego człowieka życie kogoś innego to fikcja, rodzaj oglądanego teatru. Do momentu gdy w nim bezpośrednio nie uczestniczymy lub nas nie dotyczy, nie różni się niczym od filmu czy powieści."


Podoba mi się zawarte w książce dążenie do odnajdywania własnej tożsamości. Tego jacy jesteśmy, skąd u nas takie, a nie inne zachowania. Czy to co robimy i jak reagujemy jest już zakorzenione w nas samych w postaci genów przekazanych od rodziców i przodków, czy może przyjmujemy pewne zachowania przez to jak wymusza je na nas społeczeństwo i dana rzeczywistość?

Oczywiście mamy tu też wątek miłosny. I jak to w życiu naszym bywa, mamy coś na tacy, a szukamy dziury w całym.  Czasem bierna postawa Zofii i Wiktora doprowadzała mnie do pasji. Niby chcą być razem, ale on nie zostawi żony, a Zofia sama nie wie czy go kocha... Potem pojawia się Kevin i ona  traci rozum. Odwieczne pytanie - ten czy tamten? Którego kocham bardziej? Z kim mi będzie lepiej? Może niech oboje powalczą? Tylko skutki mogą być opłakane i jak zwykle będziemy żałować. Czemu jesteśmy takimi istotami, które wiecznie komplikują sobie życie? 


"Miłość potrafi wykrzesać z człowieka działania i instynkty, których w sobie nawet nie podejrzewał, bo nie miał odwagi. Miłość potrzebna jak tlen i to wcale nie ta, którą się otrzymuje, ale większe znaczenie ma ta, którą się daje, bo właśnie samo jej doświadczenie jest życiodajne."


W książce poruszane są różne tematy, pojawia się wiele myśli filozoficznych. Czytając czułam się jakbym razem z Zofią poznawała siebie od nowa, zadawałam sobie pytania czy postąpiłabym tak samo. Zofia w swoim literackim świecie czuje się bezkarnie, wie, że co by nie zrobiła, zostanie w jakiś sposób usprawiedliwiona. I to czyni ją pewną siebie kobietą, która nie boi się odważnych wyborów, które niestety czasem doprowadzały ją do łez. 

Końcówka książki jest potencjalnym końcem, jednak nie zdziwi mnie jeśli pojawią się dalsze losy Zośki, o których nie ukrywam, bardzo bym chciała przeczytać. Przecież ona nadal żyje :)

Naprawdę gorąco polecam. Zajrzycie przy okazji w głąb siebie i zastanowicie się czy wasze życie też pisze ktoś inny? Przecież Zośka jest przekonana o swoim istnieniu tak jak my :) Nie mogłam tak od razu przeczytać książki i odłożyć. Delektowałam się codziennymi przeciwnościami i miałam ochotę kłócić się z pisarką, że to powinno być inaczej. Po prostu byłam pod wrażeniem!


Dziękuję Dorocie z Przeczytanek i wydawnictwu Oficynka za możliwość przeczytania tej nietuzinkowej powieści. Oby więcej takich dzieł trafiało w moje dłonie :)

Spotkaliście się z taką narracją? 

Buziaki :*

Komentarze

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś :) Zostaw po sobie jakiś ślad :) Całuję :*