Avon - Chłodzący spray po opalaniu z wit.C i aloesem
Witajcie :)
W końcu się zebrałam żeby coś napisać, do tej pory siedziałam przy garach i sprzątałam :P Niestety pogoda za oknem jest niezbyt przyjemna, rano padało, a teraz pochmurno... No ale to nie o pogodzie miało być, a o czymś co się przydaje latem, gdy już za bardzo się spieczemy :)
Avon - Chłodzący spray po opalaniu z wit.C i aloesem
Avon, Chłodzący spray po opalaniu z witaminą C i aloesem - lekki, łatwy do nakładania spray z witaminą C chłodzi i nawilża skórę.
Avon Sun - Ukojenie opalonej skóry. Po kąpieli słonecznej należy posmarować ciało specjalnym produktem, który ukoi i zregeneruje skórę. Produkty po opalaniu Avon Sun + :
- zawierają wyciąg z aloesu, panthenol i witaminę E
- chłodzą, koją i nawilżają skórę po ekspozycji na słońce
Pokochaj dotyk słońca ! Avon przedstawia nową linię Avon Sun - produkty, które chronią skórę na słońcu i dbają o jej piękny wygląd. Produkty Avon z unikalnym kompleksem Derma - UV Plus zapewniają zaawansowaną ochronę, a ich formuły są lekkie, przyjemne do stosowania i pełne odżywczych witamin. Udowodniono, że produkty Avon Sun + zapewniają zarówno ochronę PA przed przyśpieszającymi starzenie się skóry promieniami UVA, jak i SPF przed powodującymi poparzenie promieniami UVB. W rezultacie skóra jest chroniona przed promieniami powodującymi jej poparzenie i przedwczesne starzenie się.
SKŁAD:
MOJA OPINIA:
Mam ten spray już od zeszłego lata, a dzięki przydatności 24 miesięcy od otwarcia być może posłuży mi do następnego lata :) W tym roku jeszcze nie musiałam go używać, ale postanowiłam napisać o nim kilka słów, bo myślę, że warto. Kupiłam go w zestawie 5 kosmetyków, jak się nie mylę za zestaw zapłaciłam 29,99 zł.
Opakowanie to ładna plastikowa buteleczka, z dość skromną szatą, ale kolorystycznie mi się podoba, zawarte są wszystkie potrzebne informacje, pojemność 150 ml. Wygodna forma spray'u bardzo mi odpowiada, nie wyobrażam sobie być sparzoną słońcem i się smarować.
Konsystencja wodnista, można rzec, że jest jak woda, na szczęście nie tłusta, z każdym psiknięciem otrzymujemy odpowiednią ilość spray'u bezpośrednio na ciało, nic się nigdzie nie rozpryskuje, zapach bardzo przyjemny i delikatny, lekko słodki, nie mdlący, z wyczuwaną nutką aloesu, spray jest bezbarwny.
Co do samego działania nie mam żadnych zastrzeżeń. Spiekłam się zeszłego lata niemiłosiernie, zachciało mi się siedzenia w ogródku w samym staniku w pełnym słońcu, no a czemu nie? przecież się opalić mogę :P nooo opaliłam i to aż za bardzo, wiedziałam, że czeka mnie bezsenna noc i do tego dość bolesna - w końcu za głupotę trzeba zapłacić co nie? ^^ W pierwszej chwili w ogóle o tym spray'u nie pomyślałam, zapomniałam, bo wepchnęłam go do jakiejś szafki i w sumie przypadkiem wyciągnęłam. Poprosiłam męża aby spsikał, a co mi tam, podziała albo nie, ale spróbuję, może akurat pomoże? No i pomógł!!! Serio, nie kłamię :D Pamiętam, że jak mnie mąż psikał to myślałam, że zamorduję, takie to zimne cholerstwo było :P Po chwili nie było jakiegoś "wow", że czuje się jakieś chłodzenie, wiadomo jak chłodzący to chciało się to czuć, a tu plecki nadal czuły ciepełko, ALE już nie bolało! Poczułam ukojenie, w nocy spałam spokojnie! Pamiętam jak dziś moje zdziwienie, że spałam spokojnie :) Potem jeszcze parę razy używałam, dzieci też pryskałam jak spiekły ramionka kąpiąc się w basenie na podwórku, nawet sąsiadka dla syna pożyczała, do tej pory mam jeszcze pół buteleczki.
Psikałam po tym spieczeniu parę razy, skóra nie schodziła w ogóle, do tego była nawilżona.
Z czystym sumieniem polecam ten spray chłodzący, jego cena regularna to 20 zł, jednak często bywa do kupienia za około 10 zł.
Jakie są Wasze sposoby na spieczenie słoneczne? Stosowaliście może coś podobnego, a może nawet ten sam spray? Jak się sprawdził?
Pozdrawiam :*
u mnie się nie sprawdził miałam tą poprzednią wersję, sama woda...
OdpowiedzUsuńnie wiem jak teraz
Fajnie, że się sprawdził :).
OdpowiedzUsuńooo czego ja wczesniej o nim nie wiedziałam ;) oparzenie sloneczne przeszlo mi samo hehe, smarowałam sie czym popadnie w sumie ;), ale bede wiedziec na przyszlos
OdpowiedzUsuńlubię takie produkty :)
OdpowiedzUsuńzastanawialam sie nad jego kupnem a Ty mnie do tego przekonalas :)
OdpowiedzUsuńJa w sumie tylko raz byłam spęczona na słońcu - na studiach, po zajęciach poszliśmy nad Wisłę i tam mnie ostro słońce przypiekło ;P Ale ogólnie to ja się nie lubię opalać, choć słońca nie unikam, ale zawsze stosuję kremy z wysokimi filtrami
OdpowiedzUsuńFajny produkt ;) ja się bardzo mało opalam, bo zaraz mam jakieś uczulenie
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie opalam się tak, żeby leżeć plackiem, ale jak skóra za bardzo się opali to po prostu smaruję ją normalnym balsamem kilka razy dziennie i pomaga.
OdpowiedzUsuńJa na poparzenia słoneczne zawsze używam pantenolu w piance, ale może ten spray też kiedyś wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńja w tym roku to jeszcze nie opalałam się na słońcu, więc w sumie nie mam żadnego takiego specyfiku ;) bo jak wychodzę z pracy o 16 to już wiadomo jak to jest :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny, przydatny post. Właśnie przymierzam się do wakacji, więc rozglądam się za takim produktem ;)
OdpowiedzUsuńMuszę się rozglądać za jakimś produktem, który ukoi skórę po opalaniu, bo w tym roku jeszcze nie leżałam na słońcu. :P
OdpowiedzUsuńlubię takie wynalazki :) U mnie świetnie się spisał krem z Biodermy po opalaniu :) szkoda, tylko, że nie chłodzi tak jak powinien :)
OdpowiedzUsuńNigdy się znim nie spotkałam ,a szkoda, bo ostatnio trochę by mi się przydał :)
OdpowiedzUsuńOj, Oj własnie go mam, ale jeszcze nie używałam. Musze go w końcu wypróbować!!!
OdpowiedzUsuńRzadko się opalam, niestety nie mam ogródka jak Ty :P Cena tego produktu wydaje się dosyć niska, tym bardziej, że ma taką długą datę i wydajność też niczego sobie :)
OdpowiedzUsuńkremy po opalaniu są bardzo dobrym pomysłem:) szczególnie te z aloesem:) Obowiązkowy zakup każdego lata!
OdpowiedzUsuńNie zamawiam z Avonu i Oriflame tego typu kosmetyków bo na 99% u mnie się nie sprawdzą... Po prostu chyba mam pecha :D
OdpowiedzUsuńAle tego typu kosmetyk po spieczeniu się jest idealny.
nie miałam go nigdy...
OdpowiedzUsuń