Rozdział 4 - "Piekło Hulka" Agnieszka Siepielska
Rozdział 4
CHLOE
Jakieś pięć lat temu, kiedy moja
depresja osiągnęła apogeum i zamknęłam się przed całym światem, dwie zwariowane
młodsze siostry, z błogosławieństwem rodziców, wpadły na pewien pomysł.
Postanowiły mnie ponownie
uspołecznić i zaczęły wpadać na coraz to bardziej szalone pomysły. Jednym z
nich było zapisanie mnie na naukę tańca na rurze. Coś dla ciała i ducha, jak
stwierdziły. Dałam się wtedy namówić.
Kiedy więc Heaton zamknął biuro, a
kolejne miejsce pracy zostało doszczętnie zdemolowane, po raz kolejny stałam
się bezrobotna. Potrzeba zarabiania pieniędzy, nie dla siebie, ale dla Lexi,
zawiodła mnie do Sinners.
Nie ma takiej rzeczy, której nie
zrobiłoby się dla najbliższych. Dlatego, odsuwając dumę na bok i zamykając na
cztery spusty poczucie jakiegokolwiek wstydu, zostałam striptizerką.
Kto wie? Może coś, co zrobiły kilka
lat temu moje siostry, aby ratować mnie, teraz uratuje jedną z nich. Oby.
Po kilku dniach w końcu zadzwonił
Jay, żądając, abym wieczorem stawiła się w Sinners. Nie wiem, co dokładnie dla
mnie zaplanował, jestem jednak przekonana, że zrobi wszystko, aby mnie
upokorzyć.
Nakładam duże ilości podkładu, nie
mówiąc o cieniach do powiek, które ledwo pozwalają na to, abym mogła utrzymać
otwarte oczy. Zostaje jeszcze tusz do rzęs i czerwona szminka.
Zsuwam z siebie jedwabny szlafrok i
ubieram się na mój pierwszy, jak podejrzewam, prywatny występ. Skórzane, cholernie
niewygodne stringi i gorset, w którym już zaczynam się pocić. Czerwone szpilki
dopełniają cały strój.
Wplatam ostatni raz przed wyjściem
palce w burzę loków, nad którymi ślęczała Maddie. Obserwuję jeszcze przez
chwilę osobę w dużym lustrze, nie dowierzając, że to ja.
Otrząsam się z zamyślenia i
przygotowuję do wyjścia. Zarzucam na siebie kremowy płaszcz i zapinam go
szczelnie od góry do dołu.
Przez chwilę zastanawiam się, co
pomyślałyby Carly albo moja mama, co powiedziałby tata. Natychmiast jednak odrzucam
zmartwienia gdzieś na margines mojego zdrowego rozsądku. Jeśli kiedykolwiek się
dowiedzą, mam nadzieję, że mi wybaczą, zważywszy na okoliczności.
Wychodzę z pokoju i po chwili
schodzę do kuchni, gdzie zastaję siostrę.
Jak zawsze na jej twarzy malują się
wyrzuty sumienia i bezradność, a oczy lśnią od łez.
Tyle razy jej tłumaczyłam, że to, co
w tej chwili robi, jest wystarczającym poświęceniem.
Podchodzę i ciasno ją do siebie
przytulam.
– Carly śpi? – pytam, robiąc krok w
tył, a kiedy Maddie potwierdza kiwnięciem głowy, uśmiecham się. – To dobrze.
Pójdę już.
Bez głębszych refleksji odwracam się
i prędko kieruję do wyjścia. Jeśli tego nie zrobię, sama się rozkleję.
Chłodne powietrze omiata
nieosłonięte części ciała, kiedy tylko wychodzę na zewnątrz. Wiosna w tym roku
nie jest łaskawa dla tego regionu i ciepło ociąga się z nadejściem.
Wskakuję do starego forda, którego
dał mi tato, i odpalam silnik, po czym ruszam w kierunku przeznaczenia.
Im bliżej Sinners się znajduję, tym
bardziej dociera do mnie, że tym razem nie chodzi o zwykły taniec, w którym
udaję, że jestem sama, że wokół nie ma śliniących się mężczyzn. Tym razem może
być zupełnie inaczej i to z każdą sekundą przeraża mnie coraz bardziej.
Parkuję pojazd z tyłu budynku, po
czym idę do biura Delii, naszej przełożonej.
Kobieta około pięćdziesiątki daje mi
oschle wytyczne odnośnie do występu i po raz pierwszy chciałabym, aby
potraktowała mnie tak jak inne dziewczyny. Ciepło i przyjaźnie.
Sama się jednak o to prosiłam. Od
samego początku unikałam ścisłego kontaktu z kimkolwiek. Chciałam uciec przed
całą serią pytań typu: skąd jestem i dlaczego tu trafiłam.
Zerkam na zegar w przejściu między
pomieszczeniami. Jest pięć minut przed dziewiątą. Za pięć minut zaczynam.
Przychodzi po mnie hostessa i
prowadzi na górę, po czym zatrzymujemy się przed jednym z pokoi. Dziewczyna
oznajmia, że klient jest już w środku i mogę zaczynać.
Podaje mi kilka zasad, których nie
powinnam łamać, oraz te, które obowiązują klienta.
Na koniec
informuje mnie, że facet chce pozostać anonimowy, i zostawia mnie samą. Przez
chwilę stoję w bezruchu, obserwując, jak odchodzi, w końcu chwytam za mosiężną
klamkę. Biorę kilka głębokich oddechów, wpatrując się w drewnianą podłogę i bez
dalszego zastanawiania wchodzę.
Zamykam za sobą drzwi i rozglądam
się, właściwie nic nie widząc, bo panuje tu kompletny mrok. Jedynie delikatne
światło pada na srebrny drążek w centrum pomieszczenia.
Czuję obecność mężczyzny siedzącego
w głębi pokoju. Z relacji innych dziewczyn wiem, że po skończonym pokazie
wyjdzie drugim wyjściem, które znajduje się za kotarą.
Wciskam przycisk na ścianie i z
głośników wydobywają się pierwsze rytmy muzyki. Niemal wybucham śmiechem.
Serio,
Jay? ,,Poison" Alice’a Coopera?
Podchodzę do rury i zaczynam
przedstawienie. Powoli odpinam płaszcz i leniwie zsuwam go z ramion, po czym
rzucam gdzieś na bok.
Dźwięk wciąganego powietrza z
ciemności podpowiada mi, że klient jest raczej zadowolony z tego, co widzi.
Uśmiecham się przebiegle. Nie dlatego, że w jakikolwiek sposób mi się to
podoba.
Poza tym, że muszę grać, wyobrażam
sobie, że gdzieś tam siedzi on, Jay. Mój Jay sprzed kilku lat, odwzajemniający
uśmiech.
Zaczynam swój ,,repertuar”, myśląc
tylko o nim. Oplatam półnagim ciałem metalowy przedmiot i uwodzę go z każdym
ruchem, gestem.
Stając tyłem, wskakuję na drążek i
zaciskam na nim uda, odchylając ciało do tyłu. Czuję, jak moje włosy opadają na
podłogę. Dłonią sunę od obojczyka w dół, śledzę miejsce między piersiami i kontynuuję
wędrówkę.
Kiedy jestem przy krawędzi stringów,
zauważam zarys sylwetki wychylającego się do przodu mężczyzny i zamieram.
Czy tak głęboko sięgnęłam
wyobraźnią, czy to naprawdę on?
Prostuję się i kiedy nogami dotykam
podłoża, stoję bez ruchu.
Nagle słyszę cichy szmer i ten
dźwięk ciężkich butów. Potem trzaśnięcie drzwiami, powodujące, że aż
podskakuję.
Wiem, że zostałam sama. Niepewnie
podchodzę więc do stolika, na którym leży plik banknotów.
***
Przez kilka kolejnych dni nie
dostałam żadnej wiadomości od Jaya, odnośnie do następnej wizyty w Sinners.
Potem z kolei kazał mi przyjeżdżać niemal codziennie. Za każdym razem, kiedy
wiłam się wokół tej cholernej rury, zastanawiałam się, czy to on, aż do
dzisiaj. Dziś przekonałam się, że to faktycznie on. Jeśli jednak tak bardzo
mnie nienawidzi, jak może wytrzymać w tym pomieszczeniu bez próby zabicia mnie?
HULK
– Możesz mi powiedzieć, po cholerę
się tak dręczysz? – pyta Pax, stawiając przede mną butelkę z piwem.
Siada przy stole naprzeciwko mnie i oskarżycielsko
unosi brwi.
Ostatnio, kiedy tylko wychodzę z
Sinners, przychodzę do jego domu. Czuję się jak mały bezradny dzieciak, a nie
członek klubu.
Paxton jednak jako jedyny zna całą
historię
– Patrzę na nią i za każdym razem
chcę podejść i ją zabić, albo czekam, aż sama sobie coś zrobi – mówię,
zaciskając dłonie w pięści i przełykając nagłą gorycz własnych słów.
– Powiedziałem już – jedno słowo i
będziesz miał problem z głowy. To będzie przyjemność, bracie – oświadcza Hays i
nagle się spina. – Mówiłem, Nikki, żebyś nie podsłuchiwała?
Zerkam na wejście do kuchni, gdzie
pojawia się ta klubowa diablica z niewinną miną.
– Po pierwsze, nie podsłuchiwałam.
Chłopcy zasnęli i zeszłam po coś do picia. Po drugie, sprawy klubu omawiajcie
na tych swoich zebraniach, a nie w mojej w kuchni – mruczy, niezadowolona z
tego, że została przyłapana.
Podchodzi do szafek i, odwracając
się w naszym kierunku, opiera o blat.
– Wiecie co? Tak sobie myślałam…
– Co robiłaś, Nikki? – pyta
sarkastycznie Pax, a ja parskam piwem, które akurat popijałem.
Nikt nie zwraca na to uwagi, bo
utrapienie Haysa właśnie morduje go wzrokiem.
– Myślałam, Pax. To coś, czego
ludzie bez mózgu jak ty, nie potrafią – warczy blondynka i zerka na mnie. –
Zastanawiałeś się kiedykolwiek nad tym, że może to, co Chloe tobie zrobiła,
cokolwiek to było, nie do końca jest prawdą? Pracowałam z nią, niedługo, co
prawda, ale ta dziewczyna nie skrzywdziłaby muchy.
Oboje z Paxtonem prychamy na domysły
jego kobiety, a ona, mrużąc oczy, przygryza dolną wargę.
Ona na serio myśli.
Nadal podtrzymuje to, co napisała pod poprzednimi postami dotyczącymi książki. 😊
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuń